Strona głównaMagazynSamorządowa układanka, czyli gra Konfederacji, Bezpartyjnych Samorządowców i KORWiN

Samorządowa układanka, czyli gra Konfederacji, Bezpartyjnych Samorządowców i KORWiN

-

- Reklama -

Lord Acton zauważał, że „szczerych przyjaciół wolność zawsze miała niewielu, a swoje zwycięstwa zawdzięczała mniejszościom, które aby zapewnić sobie wygraną, dobierały nierzadko takich sojuszników, których cele odbiegały od ich własnych”. Szczególnym przejawem potwierdzającym słuszność tej obserwacji jest polityka samorządowa w naszym urokliwym bantustanie.

Na starcie kampanii, przed wyborami samorządowymi, które odbędą się już 7 kwietnia, w podzielonym światku prawicy wolnościowej dzieje się tak wiele, iż łatwo się w tym pogubić. Zawiązywane są sojusze na poziomie lokalnym, ale też ogólnokrajowym, a niepoprawni optymiści mogliby nawet stwierdzić, iż środowisko konserwatywno-liberalne odniosło sukces. Charakterystyczne dla niego podziały „udało się” bowiem wyeksportować i podobne zjawisko wystąpiło w szeregach Bezpartyjnych Samorządowców, z których część zdecydowała się na współpracę z Konfederacją, inni zaś mają startować do sejmików wspólnie z przedstawicielami partii KORWiN.

- Reklama -

Lokalne układy

W Krakowie Konfederacja zawiązała sojusz z Bezpartyjnymi Samorządowcami oraz wysunęła jako kandydata na prezydenta stolicy małopolski Konrada Berkowicza. O ile ten krok nie wzbudził żadnych kontrowersji, o tyle zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w Bydgoszczy, gdzie ugrupowanie, a właściwie jego część, postanowiło poprzeć będącego jedną z głównych medialnych twarzy obozu „dojnej zmiany” Łukasza Schreibera i wejść w układ z Prawem i Sprawiedliwością, tworząc wspólnie komitet wyborczy Bydgoska Prawica. Złośliwcy do tej pory zastanawiają się, co w takiej koalicji robi PiS, którego związki z prawicą były przez konfederatów wielokrotnie podważane.

Podczas konferencji prasowej pojawił się wiceprezes Nowej Nadziei i sekretarz Konfederacji Marcin Sypniewski, który w mediach społecznościowych przekonywał, iż dzięki takiemu porozumieniu „żaden wyborca mający serce po prawej stronie nie straci swojego głosu”. Rozwiązanie, które podobno jest jedyną możliwością, aby Konfederaci uzyskali mandaty do rady miasta, zachwalał również Sławomir Mentzen, przekonując, że uzyskali konkret, a w zamian za to oddali paciorki, co ma oznaczać, iż to „PiS się sprzedał im”. Odmiennego zdania są bydgoskie struktury Konfederacji Korony Polskiej. Przedstawiciele partii Grzegorza Brauna poinformowali, że o negocjacjach dowiedzieli się pół godziny przed spotkaniem i przekazali, iż „nie są zainteresowani współpracą w tym zakresie”, wskazując na „dokonania” Schreibera z ostatnich lat.

Lokalne układy ogłaszane były także w innych miastach. W Szczecinku popieranym przez Konfederację kandydatem na prezydenta miasta będzie Wojciech Stypa, wybrany na radnego z list PiS-u, ale reprezentujący w kończącej się kadencji klub Razem dla Szczecinka. Obecny na konferencji prasowej Marcin Bedka namawiał wszystkich do poparcia człowieka, „który chce wyjść z partyjnych konotacji”. Z kolei w Rzeszowie o fotel prezydenta powalczy Karolina Pikuła, przedstawiona przez Brauna jako „lider wielu manifestacji patriotycznych w obronie zdrowia, życia, wolności, godności, bezpieczeństwa Polaków” i popierana także przez Bezpartyjnych Samorządowców.

Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy

W międzyczasie ogłoszono powstanie ogólnopolskiego komitetu Konfederacja i Bezpartyjni Samorządowcy, co spowodowało reperkusje prawne. Bohdan Stawiski z Bezpartyjnych Samorządowców oznajmił, że „na poziomie ogólnokrajowym nie było żadnego porozumienia dotyczącego wspólnego startu”, umowa nie została podpisana ani przez zarząd partii, ani przez stowarzyszenia i stwierdził, że nazwa komitetu „to zwykłe złodziejstwo”. W odpowiedzi na to pełnomocnik komitetu Witold Tumanowicz stwierdził, że mają „na listach bezpartyjnych samorządowców”, a więc „nazwa odpowiada rzeczywistości”. Sprawa prawdopodobnie trafi do sądu, gdyż Bezpartyjni Samorządowcy skierowali do Konfederacji „wezwanie do natychmiastowego zaprzestania naruszania prawa”, czyli zmianę nazwy na niezawierającą słów „bezpartyjni samorządowcy”. Jeśli Konfederacja tego nie zrobi, to Bezpartyjni Samorządowcy chcą iść do sądu, na co Tumanowicz podobnież jest przygotowany.

Powstanie sojuszu ogłoszono na konferencji prasowej, podczas której zdradzono, iż hasło kampanii będzie brzmiało „Łączy nas wolność”. Na scenie obok konfederatów pojawiło się kilka rozpoznawalnych osób kojarzonych z Bezpartyjnymi Samorządowcami. Największe kontrowersje wzbudziła obecność Katarzyny Suchańskiej, która w czasie jesiennej kampanii wyborczej ujawniała „prawdziwą twarz Konfederacji” oraz „jakie piekło” chciało zgotować to ugrupowanie. Ponadto określała poglądy Mentzena jako „skrajnie zamordystyczne”, twierdząc przy okazji fałszywie, jakoby Konfederacja chciała zakazać rozwodów. Ponadto w alianse z konfederatami weszli Dariusz Kacprzak, którego konikiem jest edukacja i „wyrównywanie szans” w niej oraz Urszula Krawczyk, deklarująca walkę z „wykluczeniem komunikacyjnym”. Z jej wypowiedzi można wnioskować, iż wolność poruszania się jest wtedy, kiedy władza zapewni autobus. Taką interpretację wysnuć można jedynie, stosując mylne rozumienie wolności. Być może konfederatów i niemających partii samorządowców łączy wolność, ale błędnie rozumiana jako „wolność do”.

Wyjaśniły się wreszcie losy posła Brauna, który swoim wystąpieniem zaświadczył zawiązaną koalicję. Zdaniem lidera Konfederacji Korony Polskiej „wraca duch 2019 roku, stara dobra Konfa, otwarta, ale nie na przestrzał”. Krzysztof Bosak powiedział natomiast, że w poprzedniej kampanii występowali z przedstawicielami Bezpartyjnych Samorządowców „w tych samych debatach, ale nie zawsze przeciwko sobie”. Wicemarszałek Sejmu górnolotnie stwierdził również, że do wyborów samorządowych idą wspólnie dla dobra obywateli, którzy „działają w duchu wolności, w duchu obrony swoich praw i w duchu obrony swojego dobra wspólnego”. Połączenie na jednej konferencji „wolności do” oraz „dobra wspólnego” rzuca pewne światło na to, jaką partią na początku 2024 roku stała się Konfederacja.

Wyrównać rachunki

Jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja związana ze startem partii KORWiN, a także jej lidera Janusza Korwin-Mikkego. Państwowa Komisja Wyborcza odmówiła bowiem rejestracji komitetu wyborców Najwyższy Czas. Wprawdzie do zawiadomienia o jego utworzeniu załączono ponad 1500 podpisów, ale PKW odrzuciła ponad 30 procent z nich, co spowodowało, że nie osiągnięto wymaganej liczby 1000 podpisów. W rezultacie partia KORWiN ma wystartować w koalicji ze stowarzyszeniem Bezpartyjni Samorządowcy. Podczas konferencji prasowej pod PKW Krzysztof Maj, odnosząc się do nazwy zarejestrowanego przez Tumanowicza komitetu, stwierdził, że „ta próba kradzieży jest trochę żałosna”, zaś wcześniej pisał, iż Konfederacja „postanowiła podszyć się pod Bezpartyjnych Samorządowców”. Z kolei według odpowiedzialnego za struktury stowarzyszenia Marka Wocha Konfederacja dokleiła sobie szyld Bezpartyjnych Samorządowców, ponieważ „nie wierzą we własną markę, we własny szyld”. Woch poinformował też, że koalicja z Konfederacją to „była gra kilku osób na poziomie organizacji Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej”.

Pomimo ogólnopolskiej koalicji Korwin-Mikke ma ubiegać się o fotel prezydenta Warszawy nie z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców, ale z komitetu Bezpartyjni, z którymi partia KORWiN wystartuje do rady Warszawy. Wcześniej negocjowano start nestora wolnościowców z partii Normalny Kraj, ale ostatecznie do tego nie doszło ze względu na – jak to ujął Korwin-Mikke – „drobne nieporozumienie”. Były poseł na prezydenta Warszawy ostatecznie wystartuje, a kampania wyborcza będzie okazją dla założyciela „Najwyższego Czas-u!” do wyrównania rachunków z Przemysławem Wiplerem, który był jedną z głównych twarzy medialnego rozliczenia z Korwin-Mikkem jesienią ubiegłego roku. Wipler o fotel prezydenta Warszawy ubiegać się będzie z poparciem komitetu Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców.

O co toczy się gra?

Lokalne elekcje rządzą się swoimi prawami i są szczególnie trudne dla nieosadzonych głęboko w systemie i nieposiadających rozbudowanych struktur partii. Dobitnie pokazały to wybory samorządowe z 2018 roku, kiedy startujące osobno Wolność w Samorządzie (sojusz partii Korwin-Mikkego i stowarzyszenia Skuteczni Piotra Liroya-Marca) i Ruch Narodowy uzyskały łącznie niespełna 3 procent głosów. Nie pozwoliło to na zdobycie żadnych miejsc w sejmikach wojewódzkich i radach powiatu, a w radach gmin dało w sumie zaledwie cztery miejsca w skali kraju. Wówczas na scenie politycznej naszego umęczonego kraju zaskoczeniem okazali się Bezpartyjni Samorządowcy, zdobywając ponad 5 procent głosów. Taki wynik pozwolił formacji na wprowadzenie kilkunastu przedstawicieli do sejmików wojewódzkich oraz kilkudziesięciu osób do rad powiatu i gmin, a w rzeczywistości polskich samorządów – jak wskazał wicemarszałek Bosak – „często jest tak (…), że pojedynczy radni decydują o tym, jaka będzie koalicja”.

Najnowsze