Brudna prawda

-

- Reklama -

Wybory parlamentarne 2023 roku, za sprawą historycznego wyniku Konfederacji, miały doprowadzić do przełamania w naszym umęczonym kraju. Zakończyć miał się osiemnastoletni okres naprzemiennych rządów Prawa i Sprawiedliwości albo Platformy Obywatelskiej, wraz z koalicjantami. Przedstawiciele „ideowej prawicy” co chwila powtarzali, że nie mają zamiaru zasiadać do jednego stolika z „bandą czworga”, ale idą po to, by im ten stolik „wywrócić”. Jak wiadomo, sztuka ta ostatecznie się nie udała, co sprawiło, iż konieczne było przyjrzenie się przyczynom porażki.

Postronny obserwator, przyglądając się wydarzeniom związanym z Konfederacją, zarówno pod koniec kampanii wyborczej, jak i w okresie tuż po głosowaniu, mógłby odnieść wrażenie, że za słaby wynik odpowiada osobiście Janusz Korwin-Mikke, z którego próbowano – pomimo czczych deklaracji, iż to zupełnie nie jest tak – zrobić „kozła ofiarnego”. W dniu wyborów, kiedy znany był jedynie wynik exit poll, Sławomir Mentzen stwierdził, że „czuje się odpowiedzialny za ten wynik”, lecz szybko okazało się, że jedyną osobą, która poniosła odpowiedzialność, był ukarany przez sąd partyjny, a w konsekwencji usunięty z Rady Liderów, Korwin-Mikke.

- Reklama -

Powyborcze tygodnie upłynęły w środowisku prawicy wolnościowej pod znakiem medialnego rozliczenia z Korwin-Mikkem, w czym prym wiódł Przemysław Wipler. Poseł jeszcze pod koniec stycznia na antenie Radio Zet przekonywał, że „był dobry plan i w ten plan wjechał z boku pociągiem Korwin-Mikke, odwalając to, co odwalał”. Wcześniej w listopadzie 2023 roku, Wipler w rozmowie z „Gońcem” opowiadał, że „w momencie, w którym mieli szczyt sondażowy”, Korwin-Mikke „uczestniczył w (…) spotkaniu założycielskim fundacji Patriarchat”. Brudna prawda, choć dla niektórych może być bolesna, jest jednak zupełnie inna.

Do szczytu i z powrotem

Równo rok przed wyborami, w październiku 2022 roku, odbył się Kongres partii KORWiN, podczas którego Korwin-Mikke przekazał władzę w ugrupowaniu Mentzenowi. Nowo wybrany przywódca w swoim wystąpieniu określił nestora wolnościowców jako „latarnię morską”, mającą wskazywać im kierunek i pilnować, by z niego nie zboczyli. Latarnia morska może być pomocna, ale pod warunkiem, że kapitanowie statków kierują się jej wskazaniami przy podejmowaniu decyzji. Kilka miesięcy później, na początku 2023 roku, na dwóch współprzewodniczących Konfederacji wybrani zostali Mentzen oraz Krzysztof Bosak. Dwaj młodzi i dynamiczni politycy mieli nadać ugrupowaniu ton na wyborczy rok. Szybko okazało się, iż zmiany personalne pociągnęły za sobą złagodzenie narracji, co już w marcu ub. r. zauważył rozmawiający z Mentzenem redaktor „Dziennika Gazety Prawnej”, stwierdzając: „żadnego buntu: trochę tego, trochę tamtego, żeby nie było zakazów, podatki – dopiero zobaczymy…”.

Konfederacja weszła w 2023 rok ze średnim poparciem sondażowym, wynoszącym niespełna 7 procent, które już w marcu radykalnie wzrosło. Wówczas przez media przetoczyła się burza związana z odgrzebaną sprzed lat tzw. piątką Mentzena, od której politycy ugrupowania zaczęli się odżegnywać, choć w 2019 roku lider Nowej Nadziei, przedstawiając w „naukowy” sposób wypracowane postulaty, ogłosił: „oto »piątka Konfederacji«”. W pierwszej połowie roku Konfederacja właściwie nie schodziła z czołówek mediów. Jeszcze dobrze kurz nie opadł po pierwszym zamieszaniu, a już Mentzen został nagrany, jak chwieje się na nogach na Nowym Świecie po jednym z piw z sympatykami, Grzegorz Braun przerwał wykład prof. Jana Grabowskiego, a występ sędziego Szymona Marciniaka na konferencji biznesowej „Everest”, organizowanej przez Mentzena, urósł do rangi międzynarodowego skandalu. Każda z tych spraw budziła duże emocje i powodowała niemałe zamieszanie.

Poparcie dla Konfederacji ciągle wzrastało i w drugim tygodniu lipca formację wskazywało w sondażach średnio aż 15 proc. respondentów. Później doszło do przełamania i notowania Konfederacji zaczęły spadać, co zbiegło się w czasie z wejściem na jej pokład Anny Marii Siarkowskiej, Jakuba Banasia oraz Wiplera, przy czym dwaj ostatni dołączyli też do grona medialnych twarzy ugrupowania. Właściwa kampania, trwająca od 8 sierpnia do 13 października, nie spowodowała odwrócenia negatywnego trendu. Trudno, żeby było inaczej, kiedy popełnia się tak podstawowe błędy, jak Konfederacja z Witoldem Tumanowiczem w roli szefa sztabu wyborczego w ciągu poprzedzających głosowanie miesięcy. W efekcie, po blisko roku wzlotów i upadków, podjętych działań i przede wszystkim wydanych ogromnych pieniędzy, Konfederacja zdobyła 7,16 proc. głosów. Niewiele więcej, niż dawały jej sondaże w styczniu 2023 roku, co uznać trzeba za porażkę.

Wywrócić stolik

Internet pełen jest zabawnych filmów przedstawiających rozmaite wpadki. Jeden z nich pokazuje próbującego usiąść mężczyznę, pod którym załamuje się krzesło, w wyniku czego przewracając się, wywraca również stolik. To dobra ilustracja tego, co jesienią 2023 roku wydarzyło się w środowisku prawicy wolnościowej. Konfederacja, idąca do wyborów parlamentarnych z hasłem wywrócenia stolika, ostatecznie przewróciła co najwyżej ten, przy którym siedzieli jej liderzy.

Korwin-Mikke, poinformowany przez Mentzena, że nie znajdzie się na listach Konfederacji w kolejnych wyborach, ogłosił założenie nowej partii, mającej wystartować w wyborach samorządowych oraz do Parlamentu Europejskiego. Wydaje się zatem, że wprawdzie Konfederacji nie udało się zmienić status quo na scenie politycznej naszego urokliwego bantustanu, ale za to doszło do kolejnego podziału wewnątrz dzielącego się od dawna środowiska. Tym bardziej warto przyjrzeć się temu, co poprzedziło te wydarzenia w ciągu dwunastu miesięcy przed wyborami parlamentarnymi.

Co się stało? Co poszło nie tak? Jak dopuszczono do roztrwonienia największej od lat szansy dla prawicy wolnościowej? Odpowiedzi na te pytania, analizę działań Konfederacji i wiele ciekawostek znajdą Państwo na łamach książki „Kampania Konfederacji 23. Brudna prawda”, do której zamawiania na sklep-niezalezna.pl serdecznie zapraszam!

Najnowsze