Wobec zapowiedzi rządu, iż Fundusz Kościelny miałby zostać zlikwidowany, abp Adrian Galbas wyraził znamienne dla współczesnej hierarchii przekonanie, że nikt za niego w Kościele „życia nie będzie oddawał”.
Utarło się w ostatnich miesiącach sformułowanie, że Polską rządzi centrolewica. Tego rodzaju określenie byłoby zasadne, gdyby tą samą pod względem personalnym koalicję udało się stworzyć przed 2015 rokiem, gdy w Platformie Obywatelskiej grano jeszcze do pewnego stopnia schematem „Kościoła łagiewnickiego”. Od tego czasu w głowach polskiej lewicy pozmieniało się jednak bardzo dużo i dziś wymogiem obecności w formacji Tuska jest bezwarunkowa zgoda na aborcję, a stanowiska ministrów edukacji, równości czy pracy, rodziny i polityki społecznej powierzono radykalnym feministkom spod znaku czerwonej błyskawicy. Gdyby „ministrą” uczyniono dziś Martę Lempart, nie wzbudziłoby to tak naprawdę żadnego większego szoku, ponieważ już dziś ważne funkcje publiczne powierzono niewiele mniej wulgarnym i kontrowersyjnym osobom.
Leciwy dziadek
W gruncie rzeczy mamy więc do czynienia z koalicją skrajnej lewicy, a nie centrolewicy. Oznacza to, że w najbliższych miesiącach będziemy mieli do czynienia z zaostrzeniem kursu wobec Kościoła i wierzących, a wstępem do tego już teraz stał się pomysł likwidacji Funduszu Kościelnego. Większość mediów, nawet tych określanych jako centrowe, relacjonując spór o relacje finansowe między państwem a Kościołem tradycyjnie nawet nie zająknęła się na temat genezy wspomnianego funduszu. Przypominanie ogromnej grabieży majątku kościelnego dokonanej przez komunistów nie jest dziś w modzie.
To, że trudnej historii polskiego Kościoła nie znają dziennikarze, może się do pewnego stopnia wydawać zrozumiałe, natomiast czymś zupełnie szokującym jest fakt, że problemy z tym zagadnieniem ma ktoś taki jak katowicki metropolita. W wypowiedzi dla Radia eM hierarcha sprecyzował nawet, że „Fundusz Kościelny to leciwy dziadek i spokojnie może odpocząć. Są bardziej nowoczesne metody wspierania działalności Kościoła”.
Arcybiskupowi Gallasowi najwyraźniej nie przyszło na myśl, że znaczna część majątku, który zgromadził w Polsce Kościół, to efekt ogromnej ofiarności wiernych, którzy od ponad dziesięciu wieków zapisywali mu swoje dobra ruchome i nieruchome. Uformowany w duchu posoborowej eteryczności hierarcha najwidoczniej nie potrafił zrozumieć intencji tysięcy naszych przodków, dla których ofiarność na rzecz Kościoła stanowiła najbardziej szczerzy wyraz wiary i dbałości o Ojczyznę.
Kościół w Polsce otrzymał znaczny majątek od państwa już w czasach chrztu, a duchowieństwo miało udział w daninach publicznych składanych przez obywateli. Inaczej być zresztą nie mogło, gdyż to właśnie dzięki Kościołowi otrzymaliśmy cywilizację, naukę, pismo, prawo i porządek publiczny. Jeśli ktoś jest tym faktem zdegustowany, niech zastanowi się, dlaczego w Polsce żyje się lepiej i posiada się wciąż więcej swobód niż, dajmy na to, w Turcji, Indiach czy Rosji.
Kościół kapitulujący
Wyrażone przez abp Galbasa pogodzenie się z likwidacją Funduszu Kościelnego jeszcze przed rozpoczęciem jakiejkolwiek batalii z lewicową władzą jest absolutnie znamienne, gdyż obnaża całokształt kapitulanckiej postawy posoborowego Kościoła. Zgodnie z fałszywymi ideałami, które zawładnęły myśleniem duchowieństwa od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, katolicyzm coraz bardziej sprowadza się do tego, co dzieje się w ludzkich myślach czy też uczuciach. Prawdziwa wiara ma być rzekomo w ludzkim sercu i nie wymagać bogactw, które nagromadził Kościół przez wieki.
Owe rzekome bogactwa to jednak nie żadna antyteza czystej i szczerej wiary, lecz właśnie materialny efekt prawdziwej wiary wcześniejszych pokoleń, które właśnie po to przekazywały Kościołowi dobra materialne, aby był w stanie przetrwać okres rządów rozmaitych Kierwińskich, Kotul, Hołowni i innych Śmiszków.
Nietrudno oprzeć się także wrażeniu, że określenie „nikt życia nie będzie oddawał” to wręcz programowe zawołanie obecnych hierarchów. Sympatia większości z nich, szczególnie tych starszego pokolenia, jest zdaje się wciąż po stronie PiS, lecz młodsi, mianowani pod czujnym okiem członka Dykasterii ds. Biskupów kardynała Grzegorza Rysia, nadają już coraz bardziej na tych samych falach co lewica. W Kościele zainfekowanym modernizmem „nikt życia nie będzie oddawał” nie tylko za Fundusz Kościelny, ale i za inne sprawy, ponieważ Sobór Watykański II w swoich podstawowych dokumentach właśnie tak zdefiniował relacje państwo-Kościół, iż walka z postępową, humanistyczną i globalistyczną lewicą jest przez hierarchów niemile widziana.
Oszczędności na Chanukę
Jak zatem zostaną zdefiniowane relacje z Kościołem? Pierwsze tygodnie rządów Donalda Tuska pokazują, że nie można wykluczyć żadnego rozwiązania – łącznie z wysyłaniem do parafii prawników z ochroniarzami, którzy będą odtąd pełnili obowiązki administratorów w imię walki z „pisowskim Kościołem”. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak to, że abp Galbas i reszta hierarchów, którzy coraz mniej czują się zobowiązani do obrony „leciwego dziadka” kościelnej Tradycji, zdecydują się na jedno z „nowoczesnych” rozwiązań, np. na podatek kościelny. Wśród postępowych księży w Polsce eksperymentuje się już zresztą z pomysłami, które bardzo współgrałyby z tego rodzaju schematem przepływów finansowych. Niektóre parafie w ramach walki z rzekomą dyskryminacją i robieniem innym przykrości rezygnują z tacy na rzecz przelewów bankowych. Wielkim zwolennikiem wprowadzenia terminali płatniczych do świątyń był już nieoceniony minister finansów z czasów PiS Tadeusz Kościński, lecz nie potrafił zjednać do swojego pomysłu wystarczającej liczby hierarchów.
Mając po drugiej stronie kpiących z „leciwego dziadka”, zwolenników „nowoczesnych rozwiązań” i deklarujących brak woli do oddawania życia za kościelny majątek, tuskowa lewica musi się zapewne czuć niezwykle zachęcona do działania. Tym bardziej iż do fotela prezydenckiego szykowany jest „katolicki” marszałek Hołownia, utrzymujący z wielkim dowodzącym „Kościoła kapitulującego” kardynałem Rysiem nadzwyczaj poprawne relacje. W tym układzie personalnym likwidacja Funduszu Kościelnego może zostać przeprowadzona w rekordowym tempie, gdyż w tak bardzo napiętym budżecie muszą się przecież znaleźć pieniądze na kolejne obchody Chanuki.