Lewicowa publicystka Eliza Michalik znana jest po prawej stronie z orbitowania w oparach absurdu, ale w swoim najnowszym tekście naprawdę daleko odleciała.
Jakoś łatwiej było wybaczać lewicowym publicystom odloty, gdy rządził PiS i rzeczywiście podejmował kontrowersyjne prawnie decyzje.
Gdy jednak rządzi KO i jej sojusznicy, a Michalik pisze, że „PiS próbuje zrobić zamach stanu i rządzić w państwie, mimo że nie ma do tego mandatu”, to wygląda to śmiesznie.
Potem jednak publicystka pisze, że „PiS trzeba zdelegalizować”, bo inaczej „Kaczyński, ani PiS nigdy nie dadzą Polakom spokoju” i to już brzmi niebezpiecznie.
Bo jednym jest krytyka danej partii, a czymś zupełnie innym antywolnościowe bajanie o tym, że stronnictwa, które nam się nie podobają, powinny być zdelegalizowane.
Bo po PiS-ie pani Michalik może dojść do wniosku, że Konfederację także należy usunąć. A potem? Może także PSL, jeśli czymś lewicowej publicystce podpadnie.
I tak dalej, i tak dalej. Gdy w końcu na scenie zostaną tylko partie z bański światopoglądowej Michalik, to może będzie usatysfakcjonowana.
W ten sposób ci sami ludzie, którzy zarzucali PiS-owi odchył w stronę autorytaryzmu, sami chcą wprowadzenia systemu autorytarnego – tylko, że na ich zasadach i zgodnie z ich sumieniami.
Wolnościowcy powinni każdorazowo w takich przypadkach bić na alarm.