Awantura z chanukią, gaśnicą i Grzegorzem Braunem w Sejmie spowodowała, że dowiedzieliśmy się, iż za organizację imprezy chanukowej w Sejmie RP od lat odpowiada grupa chasydów Chabad Lubawicz. Grupa ta, choć licząca zaledwie 20 do 30 tysięcy członków na całym świecie, wydaje się niezwykle wpływowa, skoro organizuje w Sejmie swoje uroczystości; na wyznanie to konwersję zadeklarował libertariański prezydent Argentyny Javier Milei, a rabini tego nurtu spotykają się między innymi z Donaldem Trumpem i Władimirem Putinem, na co dowody łatwo znaleźć w internecie w postaci zdjęć. Co to takiego więc ten Chabad Lubawicz?
Grupa powstała w XVIII wieku niedaleko Smoleńska, w miasteczku Lubawicze, w okresie międzywojennym wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, gdzie jej potęgę stworzył zmarły w 1994 roku rabin Menachem Mendel Schneerson. Chabad zalicza się do nurtu judaizmu opartego na kabale. Słuchając kilku wykładów rabinów Chabadu, zwróciłem uwagę na charakterystyczne dla kabalistyki interpretowanie Tory (Pięcioksięgu Mojżesza) w perspektywie kabalistycznej księgi „Zohar”.
Zresztą nawet sama nazwa Chabad pochodzi z kabalistyki, stanowiąc połączenie nazw trzech sefir, czyli pojęć czy też bytów, które stanowią emanację Jahwe. Są to byty pośrednie pomiędzy Bogiem a człowiekiem i światem materialnym, coś w rodzaju chrześcijańskich aniołów. Grupa zalicza się nie tylko do judaizmu ezoterycznego (kabalistyka ma charakter ezoteryczny, ponieważ szuka w Torze prawd ukrytych, starając się czytać Literę jako ciąg liczb i szukając rzekomo zagubionej jednej litery alfabetu hebrajskiego, której odnalezienie zmieni sens świętego tekstu), lecz także apokaliptycznego. Rabini Chabadu głoszą, że nadejście Mesjasza jest bardzo bliskie, tymczasem Izrael nie jest na ten moment jeszcze gotowy.
O cóż chodzi? Podobnie jak wiele religii opartych na teorii emanacji (których źródłem jest neoplatonizm, wyrastający z religijności orientalnej) i bliskich gnozie, Chabad głosi, że w momencie nadejścia Mesjasza dusze wszystkich żydów zjednoczą się z Jahwe, proces emanacji cofnie się i świat wróci do pierwotnej jedności z Bogiem. Dusze zmarłych żydów nie łączą się z Jahwe, ponieważ są uwięzione w świecie i po śmierci reinkarnują się w osoby żyjące. Od zburzenia świątyni prawie 2000 lat temu nie powstają nowe dusze, a już istniejące reinkarnują się raz za razem. Aby dusze wszystkich żydów mogły się reinkarnować, muszę jednak mieć żydowskie ciała. Jeśli dobrze rozumiem, to rabini Chabadu uznali, że po Holokauście, gdy chasydzi zostali zdziesiątkowani przez niemieckich nazistów, żydów jest zbyt mało. W tej sytuacji doszli do wniosku, że dusze żydowskie mogą się reinkarnować także w nie-żydach, przede wszystkim pośród osób, które mają jakieś żydowskie korzenie, których rodzice przyjaźnili się z żydami, a nawet w osobach instynktownie czujących więź z judaizmem, choć z ich drzewa genealogicznego nie wynika, aby miały z narodem wybranym cokolwiek wspólnego.
Zauważmy, że pogląd, iż dusza zmarłego żyda może reinkarnować się w ciele chrześcijanina, muzułmanina lub ateisty, otwiera przed Chabadem zupełnie nowe możliwości pozyskiwania wiernych. Nie obowiązuje tutaj klasyczna dla ortodoksji teza, że żydostwo dziedziczone jest po matce. Przeciwnie – żydem może stać się każdy, kto poczuje w sobie, że się za takowego uważa. Klasycznym przykładem takiej osoby jest Javier Milei, który najpierw był noahitą, a po wyborze ogłosił, że przechodzi na judaizm właśnie w wersji Chabadu. Tak się bowiem składa, że grupa ta szuka „anonimowych żydów” głównie pośród elit politycznych, społecznych i ekonomicznych, czyli rekrutuje swoich członków pośród warstw zarządzających narodami. Prawdopodobnie to stanowi klucz do wyjaśnienia jej znaczących wpływów, zupełnie nieadekwatnych w stosunku do liczebności. Każda rodzina należąca do Chabadu prowadzi jakieś przedsiębiorstwo, stowarzyszenie, fundację zajmującą się propagowaniem własnej wersji judaizmu i przyciąganiem tych, którzy poczują w sobie skłonność do przejścia na judaizm.
Z kabalistyką, czyli z ezoteryką judaistyczną, zetknąłem się bliżej całkiem niedawno, pisząc moją ostatnią książkę Konserwatyzm ezoteryczny, poświęconą francusko-włoskiej masonerii martynistycznej. Założyciel tego kierunku w połowie XVIII wieku Joachim Martinès de Pasqually najprawdopodobniej pochodził z rodziny żydowskiej, która dokonała konwersji na katolicyzm, ale na tyle niedawnej, że Martinès nie tylko znakomicie znał język hebrajski, lecz był także obyty z kabałą i z lekturą „Zoharu”.
W masonerii martynistycznej pojawiają się właściwie wszystkie motywy, które spotykamy w Chabadzie, włącznie z przekonaniem, że dusze ludzkie dzielą się na te lepsze, które są bliższą emanacją Boga (w przypadku Chabadu będą to dusze żydowskie, w przypadku martynizmu będą to dusze należące do masonerii) i na te gorsze, które są dalszą emanacją. Tworzy to wizję, którą nazwałem tytułowym „konserwatyzmem ezoterycznym”, czyli koncepcję rządów politycznych elity rozumiejącej naukę ezoteryczną.