Strona głównaMagazynZostaliśmy ograni przez Ukrainę!

Zostaliśmy ograni przez Ukrainę!

-

- Reklama -

Z Rafałem Meklerem rozmawia Marta Warda.

Marta Warda: – Zacznijmy od tego, co najistotniejsze – razem z reprezentantami Konfederacji wziął Pan udział w konsultacjach z premierem Mateuszem Morawieckim. Jak zareagował na informacje, które mu Pan przekazał, i czy padły z jego strony jakieś konkretne deklaracje?

- Reklama -

Rafał Mekler: – Poszliśmy na te konsultacje, tak naprawdę, z zamiarem uczynienia tematu transportu tematem dominującym, bo przecież jasne było to, nawet dla strony rządowej, że Konfederacja rządu z PiS-em tworzyć nie będzie. Miałem tę przyjemność, że zabrałem około 80% czasu na tych konsultacjach i przedstawiłem szeroko problem nawet nie tyle kwestii samych zezwoleń, co całokształtu relacji polsko-ukraińskich w sferze biznesowej, których geneza może sięgać nawet kilku lat w tył. Ten szereg zaniedbań i posunięć, które rozzuchwaliły drugą stronę, jest wypadkową wszystkich naszych dzisiejszych problemów.

Ja przedstawiłem te problemy i skutki zwolnienia tak naprawdę jednostronnie, bo to UE podjęła tę decyzję o zwolnieniu Ukrainy z systemu zezwoleń praktycznie samodzielnie. Przypomnę, że taki system zezwoleń mamy właściwie ze wszystkimi państwami pozaunijnymi, i – jak sięgam pamięcią, a jestem w transporcie już od ponad 15 lat – to zawsze Ukraińcy byli tymi, którzy mieli roszczeniową pozycję.

Zdarzały się jeszcze na tym tle wojny z Rosją, ale z nią w bliższej perspektywie jakoś dochodziliśmy do jakiegokolwiek porozumienia. Obie strony potrafiły zrozumieć, że każda ma względem drugiej swoje potrzeby, a w przypadku Ukrainy – wręcz przeciwnie. Premier Morawiecki natomiast obiecał, że zajmą się tym problemem, i myślę, że moim małym sukcesem było to, że w jednym z wywiadów wkrótce po spotkaniu, premier powiedział, że zezwolenia rzeczywiście należy przywrócić. Niestety minęły dwa tygodnie tego rządu i wróciliśmy do punktu wyjścia, a nawet gorzej, bo w jednej gminie protest został zerwany, gdyż wójt odmówił nam do niego prawa.

– A w jaki sposób, według Pana, zmiana obozu rządzącego może wpłynąć na sytuację protestujących?

– Wczoraj mieliśmy spotkanie z nowym ministrem, panem Klimczakiem, i jestem dobrej myśli. Zobaczyliśmy w nim człowieka, którego żywo interesują problemy naszej branży, który przynajmniej deklaratywnie chce te wszystkie sprawy rozwiązać w jak najbliższej perspektywie czasu. Spotkanie, proszę zwrócić uwagę, odbyło się kilka godzin po zaprzysiężeniu, więc temat jest dla pana ministra zdecydowanie gorący, co my oczywiście doceniamy.

Na spotkaniu debatowaliśmy nad możliwymi wariantami rozwiązania tej sytuacji, rozmawialiśmy o tym, w jaki sposób w Unii Europejskiej zaprezentować nasze postulaty, pan minister zapewnił, że podejmie próbę rewizji tej umowy, bo przy zawieraniu tej umowy nie przeprowadzono tak naprawdę żadnych analiz odnośnie jej negatywnych skutków dla państw europejskich, zwłaszcza sąsiadujących z Ukrainą – bo proszę zwrócić uwagę, że to dotyka głównie państw, które z Ukrainą sąsiadują.

– Co rząd dalej będzie z tym robił – czas pokaże, a teraz rzućmy okiem na to, co dokładnie dzieje się przy polsko-ukraińskiej granicy. W związku z blokadą tamtejszych ulic, ukraińskie ciężarówki będą przewożone platformami kolejowymi. Jak długo, Pana zdaniem, taka sytuacja może się utrzymać?

– Sądzę, że ta sytuacja, jeśli się powtórzy, to może jedno- czy dwukrotnie. Mało kto mówi o tym, że cała ta teatralna otoczka wokół przewozu tych pojazdów pociągami miała na celu tylko i wyłącznie wywarcie na nas presji i stworzenie wrażenia, że Ukraina ze wszystkimi problemami radzi sobie świetnie i rozwiązuje je w mig. Proszę Państwa, my patrzyliśmy na to z lekką dozą ironii i nie zrobiło to na nas absolutnie żadnego wrażenia. Już tłumaczę dlaczego – po pierwsze: ten przewóz zajął około 4-5 dni.

W realiach przewozów międzynarodowych (w sytuacji braku strajków) są to całe lata. Ekonomicznie całkowicie nieracjonalna sytuacja – w normalnych warunkach ciężarówka w ciągu doby przyjeżdża na Ukrainę i w ciągu kolejnej doby z niej wraca. Po drugie: koszt – 1450 euro. To ma sens tylko i wyłącznie teraz, kiedy stawki za przewozy wzrosły dwukrotnie, ale ta stawka jest wypadkową sytuacji na granicy. Żebyśmy sobie uświadomili – my protestem na granicy zrobiliśmy to, co normalnie było robione zezwoleniami, czyli wyjęliśmy z obiegu transportowego jakąś część pojazdów i one nie generowały presji podażowej na rynek, co spowodowało, że tych ładunków zrobiło się nagle więcej, przez co, aby pozyskać przewoźnika, usługodawcy podnieśli ceny. Jeśli nie ma protestów, takiej sytuacji również nie ma.

– Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy, w akcie desperacji zastosowała wobec Polski szantaż emocjonalny, mówiąc: „Polacy wzięli ukraińską gospodarkę jako zakładnika. W czasie, gdy jesteśmy tak bardzo bezbronni”. Mocne słowa jak na polityka kraju, który jeszcze nie tak dawno wziął 500 polskich kierowców jako zakładników…

– Oczywiście. Proszę zwrócić uwagę, że to samo państwo wzięło jako zakładników nasze polskie pociągi, które jechały z Chin z towarem, czym narażono Skarb Państwa na ogromne straty, a było to podwójnie ohydne, bo należy tu podkreślić, dlaczego te pociągi pojawiły się akurat na Ukrainie – te pociągi w normalnej sytuacji przyjeżdżają do Małaszewicz i jadą przez Białoruś, czego nie mogły wówczas zrobić, bo my oczywiście walczymy z Łukaszenką i Putinem oraz ujmujemy się za Ukrainą, w związku z czym dostajemy od nich rykoszetem właśnie takimi rzeczami jak zakaz przejazdu naszych pociągów. I okazuje się, że ci, za którymi się wstawiliśmy, nagle stwierdzili, że jest to bardzo dobre narzędzie do tego, żeby wykorzystać Polaków, żeby dali zezwolenie. Zostaliśmy przez nich ograni.

– Państwa UE pod tym względem od Ukrainy nie odstają, ponieważ pojawiła się informacja, że związki zawodowe czterech państw członkowskich wezwały do bojkotu polskich przewoźników. O które kraje chodzi i jakie dokładnie organizacje się w to zaangażowały?

– Powiem szczerze, że na początku pomyślałem, że może rzeczywiście jest jakiś problem. Ale jak zacząłem drążyć temat, to okazało się, że to nie są żadne związki zawodowe, tylko izby handlowe – bodajże belgijsko-ukraińska, austriacko-ukraińska i dwie inne. Oczywiste jest, że to godzi w ich interesy, tylko my nie możemy poświęcić naszej gospodarki dlatego, że izba handlowa austriacko-ukraińska ma z tym problem. Towar można wysyłać koleją, nie musi jechać ciężarówką – ale przedstawiciele tych izb mają oczywiście świadomość tego, że ciężarówka zawsze jest lepsza od kolei, wbrew temu, co sądzą lewacy.

– Na szczęście są też dobre wieści. Słowaccy i węgierscy przewoźnicy postanowili pójść drogą Polaków i również rozpoczęli protesty na swoich granicach z Ukrainą. Czy ich postulaty różnią się czymś od naszych?

– Nie, są identyczne, ponieważ wszystkie kraje sąsiadujące z Ukrainą są poszkodowane przez tę umowę. Proszę zwrócić uwagę, że przewoźnik ukraiński wjeżdżający do UE „na pusto” (a kilka dni temu na dwóch przejściach tylko dla pojazdów pustych, których my nie blokujemy, było 4600 pustych ukraińskich ciężarówek) nie wjedzie do Polski i nie pojedzie pusto do Francji, żeby stamtąd podjąć ładunek, tylko zabierze ładunek Polakom lub z innego państwa, z którym graniczą, aby tych kilometrów ładownych mieć jak najwięcej, bo to wygeneruje zysk – im więcej kilometrów ładownych, tym większe pieniądze. W związku z tym wszystkie państwa sąsiadujące z Ukrainą odczuwają negatywne skutki tej umowy i dlatego właśnie panuje tam takie wzburzenie.

– Dziękuję za rozmowę.

Najnowsze