W ciągu trwającej pół roku kontrofensywy wojska ukraińskie nie osiągnęły wyznaczonych celów i za cenę tysięcy poległych odbiły z rosyjskich rąk teren o powierzchni ok. 518 kilometrów kwadratowych, czyli tyle, ile wynosi powierzchnia Warszawy – wynika z opublikowanej przez „The Washington Post” analizy ukraińskiej kontrofensywy.
Analiza „The Washington Post” powstała na podstawie rozmów z ponad 30 wysokimi rangą przedstawicielami Ukrainy, USA oraz państw europejskich.
Według amerykańskich szacunków, Ukraina dysponowała niezbędnymi siłami, by przeprowadzić frontalny atak wojsk zmechanizowanych. Amerykański wywiad dawał wojskom ukraińskim 50 proc. szans na sukces kontrofensywy. Z tekstu wynika, że na Ukrainie i na Zachodzie nie doceniono zdolności Rosji do podniesienia się po porażkach na wojnie i do wykorzystania swych atutów, takich jak wielkość siły żywej czy zapas min.
„Nic nie poszło zgodnie z planem” – pisze „The Washington Post”. Zamiast próbować przełamać rosyjską obronę zmasowanym atakiem sił zmechanizowanych przy wsparciu artylerii (co doradzali Amerykanie), generał Załużny zdecydował, że ukraińscy żołnierze będą posuwać się naprzód pieszo w grupach ok. 10 osób, co pozwoli zmniejszyć straty w sprzęcie, ale spowolni ofensywę.
„W sumie Ukraina odzyskała tylko około 518 kilometrów kwadratowych terytorium, kosztem – tylko w 2023 roku – tysięcy zabitych i rannych oraz miliardów w zachodniej pomocy wojskowej” – czytamy w „Washington Post”. Gazeta ocenia, że po sześciu miesiącach od rozpoczęcia kontrofensywy obie armie kontrolują w zasadzie ten sam teren co w czerwcu.
– Chcieliśmy szybszych wyników. Z tej perspektywy niestety nie osiągnęliśmy pożądanych rezultatów. I to jest fakt – ocenił niedawno prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który w lutym zapowiadał, że 2023 będzie „rokiem zwycięstwa”.
Gen. Wałerij Załużny w rozmowie z „The Economist” przyznał, że sytuacja na froncie stała się patowa i że prawdopodobnie nie będzie głębokiego przełamania.
„Zwycięstwo Ukrainy jest znacznie mniej prawdopodobne niż lata wojny i zniszczeń” – posumowuje z kolei „The Washingotn Post”.
źródło: rp.pl