Strona głównaMagazynEuropejskie superpaństwo coraz bliżej. Polska do likwidacji?

Europejskie superpaństwo coraz bliżej. Polska do likwidacji?

-

- Reklama -

Wychodzi na to, że zwolennicy utworzenia Związku Socjalistycznych Republik Europejskich przystąpili do kontrataku. Czy jesteśmy w stanie pokrzyżować ich plany?

25 października Komitet Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego przyjął sprawozdanie z projektem rezolucji PE dotyczącej zmiany traktatów unijnych (19 członków „za” przy 6 głosach sprzeciwu i jednym wstrzymującym się). Warto zastanowić się nad tym, jakie główne niebezpieczeństwa towarzyszą tej procedurze. Otóż wielu komentatorów i ekspertów wskazuje wprost, że jest to prosta droga do uczynienia z Unii Europejskiej superpaństwa, a więc de facto ograniczenia suwerenności państw narodowych, w tym Polski.

- Reklama -

Ze Spinellim na sztandarze

Należy podkreślić, że rzeczony dokument nie jest wiążący, a „jedynie” zapoczątkowuje pewien długofalowy proces. W pierwszej kolejności sprawozdanie zostanie poddane głosowaniu przez wszystkich posłów do Parlamentu Europejskiego podczas sesji plenarnej w dniach 20–23 listopada tego roku. Jeśli PE zaakceptuje propozycje Komitetu Spraw Konstytucyjnych, trafią one do Rady Unii Europejskiej (ministrowie spraw zagranicznych wszystkich państw UE), a następnie do Rady Europejskiej (przywódcy UE i szefowie państw lub rządów krajów UE), która będzie mogła zdecydować o zwołaniu w tej sprawie konwentu z udziałem przedstawicieli parlamentów narodowych, głów państw, szefów rządów, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Jak więc widać, ścieżka legislacyjna jest długa i kręta, a po drodze wiele może się zdarzyć. Nie oznacza to oczywiście, że mamy prawo spać spokojnie, bo jest wręcz przeciwnie – obserwujemy tu kolejną szeroko zakrojoną próbę przeforsowania koncepcji komunistycznego superpaństwa z siedzibą w Brukseli.

Można powiedzieć, że po traktacie lizbońskim, który przemycił część rozwiązań z odrzuconej w 2004 roku „Konstytucji dla Europy”, eurokraci chcą teraz domknąć swój wymarzony projekt.

Co ciekawe, dzień wcześniej, czyli 24 października, w Parlamencie Europejskim miało miejsce uroczyste przekazanie propozycji „Manifestu dla Federalnej Europy” opracowanego przez Grupę Spinelli. To prężnie działająca klika, która za cel postawiła sobie dokończenie misji Altiero Spinellego – włoskiego komunisty, który na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci wyrósł na głównego „Ojca Integracji Europejskiej”, zajmując w ten sposób miejsce Roberta Schumana, Konrada Adenauera czy Alcide De Gasperiego. Jego najważniejsze dzieło, czyli „Manifest z Ventotene” z 1941 roku, prezentuje plan budowy europejskiego superpaństwa w duchu rewolucyjnego marksizmu. Znamienne jest to, że wszyscy autorzy projektu, który został przyjęty dzień później przez Komitet Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego, należą do wspomnianej Grupy Spinelli: Guy Verhofstadt (frakcja Odnowić Europę), prof. Sven Simon (Europejska Partia Ludowa), Gabriele Bischoff (wiceszefowa frakcji Socjalistów i Demokratów), Daniel Freund (Zieloni) oraz Helmut Scholz (Lewica). Na marginesie – przynależność partyjna wymienionych polityków i ich niesamowita współpraca ponad podziałami powinna zmusić nas do pewnej refleksji.

Eksperci oceniają plany eurokratów

Aby dowiedzieć się więcej szczegółów na temat planowanej zmiany traktatów unijnych, skontaktowaliśmy się z ekspertami specjalizującymi się w tematach europejskich.

– To rzeczywiście w tej chwili jest pewien początek, powiedziałbym, że na tle wojen i niepokojów – celowo w tym momencie umiejscowiony. Inicjatorzy tego procesu, swoistej próby przyspieszenia, to uczniowie Altiero Spinellego, czyli komunistycznego ideologa Unii Europejskiej. Przypomnę, że w trzecim dniu od rozpoczęcia wojny na Ukrainie – o czym mało kto wie, bo nie pojawiło się to w mediach, ale nie dlatego, że media europejskie czy polskie nie chciały tego przekazywać, a po prostu nie wiedziały – w Brukseli odbyło się spotkanie Grupy Spinellego, w ramach której już rozpoczęto działania w kierunku przyspieszenia drogi do superpaństwa. To, co teraz zostało niejako jawnie ogłoszone, jest wynikiem prac, które trwały ponad półtora roku. Zaowocowały one omawianym dokumentem, który de facto został opracowany przez grupę Niemców, chociaż brali w tym udział również Francuzi. Mamy tutaj do czynienia z działaniem przemocowym, bo jeżeli się rozważa tego typu działania i nie ma się nic do ukrycia, to powinno się tę wspólnotę Unii Europejskiej po prostu zaprosić do rozmów, zaanonsować, że trzeba się zastanowić, jak w tych warunkach coś zmienić i jakie są problemy, które musimy wspólnie zdiagnozować. Ten podstęp ma z góry ustalone cele i widać wyraźnie, że są policzone siły na zamiary. Ten układ siłowy i kapitałowy – bo za tym stoją potężne kapitały – już sobie skalkulował, że ta sprawa tworzy wysokie prawdopodobieństwo realizacji i wdrożenia – wskazuje prof. Zbigniew Krysiak z Instytutu Myśli Schumana.

– Jeżeli mówimy szeroko o propozycji Komitetu Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego, to przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że w intencji autorów te 267 poprawek oczywiście nie ma przejść w całości – tak wiele reform zmusi do negocjacji. Inicjatorzy tego ruchu z Guyem Verhofstadtem na czele doskonale zdają sobie sprawę, że nie będą w stanie przeforsować tak radykalnej zmiany. Już 20% programu będzie oznaczać przekształcenie Unii Europejskiej w scentralizowane superpaństwo ze stolicą w Brukseli. Wystarczyłoby rozszerzyć kompetencje UE w kilku obszarach, zlikwidować prawo weta i ewentualnie wprowadzić unię obronną, która de facto stanowiłaby konkurencję dla NATO, aby Niemcy zrealizowali swój euroazjatycki plan. W efekcie Donald Tusk może sobie spokojnie ogłaszać, że jest sceptycznie nastawiony do tych pomysłów, bo doskonale rozumie, że za rok czy dwa lata będzie mógł ogłosić potężny sukces negocjacyjny, gdy zdoła odrzucić 70-80%. Gdybyśmy chcieli to powstrzymać, to trzeba byłoby w ogóle nie rozmawiać o tych propozycjach i wszystkie je odrzucić jako złe, a w ich miejsce położyć zupełnie nowy pakiet: powrót do Europy narodów i osłabienie kasty europejskich biurokratów oderwanych od swoich korzeni. Kwestie genderowe czy związane z polityką zdrowotną i edukacyjną są tutaj wtórne – to kroki pośrednie, które same w sobie są niepokojące, ale musimy spojrzeć na szerszy obraz sytuacji – wyjaśnia adw. Jerzy Kwaśniewski, prezes Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Jak wspomnieliśmy, teraz projektem rezolucji zajmie się Parlament Europejski na sesji plenarnej w listopadzie. Z pewnością wrócimy do sprawy, gdy już okaże się, kto wyjdzie zwycięsko z tej batalii. Niezależnie od wyniku nadchodzącego głosowania – pamiętajmy, że eurokraci łatwo nie odpuszczą, a ewentualna porażka z pewnością nie ostudzi ich rewolucyjnego zapału. Gdy już zaszło się tak daleko, trudno zawrócić z raz obranej drogi, a zwłaszcza gdy w grę wchodzi władza, która wbrew pozorom może stanowić cel sam w sobie.

Najnowsze