Strona głównaMagazynJubileusz w cieniu konfliktu

Jubileusz w cieniu konfliktu

-

- Reklama -

Turcja uroczyście świętuje setną rocznicę proklamowania 29 października 1923 roku, przez Zgromadzenie Narodowe, Republiki Tureckiej. Zasiadający w niej zwolennicy Mustafy Kemala zapoczątkowali w państwie radykalne reformy, które zmieniły sytuację w Turcji. Prezydent Mustafa Kemal w każdej dziedzinie przeprowadził rewolucyjne zmiany, które odwróciły Turcję o 180 stopni. Zmiany dotyczyły dziedzin od kalendarza po ubiór. Zmieniony został także system prawny, wprowadzono alfabet łaciński i przekształcono Turcję w państwo świeckie. Autor tych przemian Mustafa Kemal został po śmierci nazwany „Ojcem Turków”. Obecny prezydent Turcji Recep Erdoğan choć oskarżony, że odwraca Turcję w drugą stronę, przekształcając ją we republikę islamską, urządził rocznicowe obchody, których nie powstydziłby się sam Kemal. Ich przebieg zakłóciły wydarzenia w Gazie, które Erdoğan bez żenady zaczął wykorzystywać do tworzenia swego image’u jako obrońcy Palestyny przed Izraelczykami.

100 lat temu powstała Republika Turecka. Główne uroczystości z tej okazji odbyły się w Ankarze i Stambule. Można nawet powiedzieć, że turecki prezydent główny akcent położył właśnie na uroczystości w tym drugim mieście. Dla Turków był to wyraźny sygnał, w którym kierunku prezydent zamierza prowadzić Turcję. Wszyscy wiedzą, że Kemal nie lubił Stambułu, jego osmańskiej tradycji, kosmopolitycznej aury i liberalnej prasy. Gdy na początku swojej kariery płynął z Izmiru nad Morze Czarne, nie zatrzymał się w Stambule, omal nie taranując krążownikiem, na którym się znajdował, łodzi z delegacją Rady Miejskiej, która wypłynęła na jego powitanie. Po proklamowaniu republiki pierwszą wizytę w Stambule złożył w 1927 roku. Umierając, kazał się też pochować w Ankarze, do której przeniósł stolicę republiki.

- Reklama -

Erdoğan, podkreślając znaczenie Stambułu dla historii i tradycji Turcji, w nim właśnie zorganizował huczne obchody 100-lecia republiki. W Ankarze złożył tylko wieniec w Mauzoleum „Ojca Turków”, a całą „potęgę” swojego państwa pokazał w Stambule. Głównym ich punktem była imponująca defilada marynarki wojennej Turcji. Przez Bosfor przepłynęło sto okrętów. Następnie oddano 101 salw armatnich.

Odnotowanym przez media wydarzeniem było także przekazanie przez zięcia Erdoğana, Selçuka Bayraktara, na 100-lecie Turcji, nowego, uderzeniowego drona Bayraktar TB-3. Selçuk kieruje firmą produkującą sławne, dzięki wojnie na Ukrainie, drony.

Nowy model bezzałogowca jest przeznaczony nie dla sił powietrznych, ale dla marynarki wojennej Turcji i ma znacząco wzmocnić jej uderzeniową moc. Dron ten, startując z krótkiego pokładu, wyposażony w autopilota, może być użyty zarówno do celów zwiadowczych, jak i wykonania precyzyjnych uderzeń. Ma on znacząco wzmocnić możliwość działań tureckiej marynarki wojennej, a zwłaszcza jej desantu.

Co z turecką ekonomiką?

Kontrolowane przez Erdoğana media podjęły polemikę z zagranicznymi mediami, które wciąż twierdzą, że obecna polityka gospodarcza kraju doprowadzi Turcję do katastrofy. Prorządowe media przypominają, że w 2003 roku eksport Turcji wyniósł 47,3 mld USD. W 2022 roku Turcja wyeksportowała towarów za 254 mld USD, a usług za 90 mld USD. W 2023 roku jej eksport ma wynieść 255 mld USD. Rząd Erdoğana twierdzi, że w 2026 roku wielkość tureckiego eksportu osiągnie 302 mld USD! Operując takimi liczbami, tureccy obserwatorzy twierdzą, że ich gospodarka należy do największych na świecie. Przypominają też dla zobrazowania drogi, jaką przeszła Turcja, że wartość jej eksportu sto lat temu wynosiła 58,1 mln USD.

Obecnie Turcja eksportuje swoje towary do większości krajów świata, w tym najbardziej rozwiniętych. Około 40 proc. wielkości eksportu stanowią też produkty wysokich bądź średnio wysokich technologii.

Po stronie Palestyny

Dobry humor Erdoğanowi psuje obecnie w dalszym ciągu szybująca w górę inflacja, chociaż obecnie Turcy zapomnieli o wewnętrznych trudnościach. Mieszkańcy kraju żyją obecnie Palestyną. W Turcji odbywają się masowe mityngi poparcia dla Palestyńczyków i Hamasu, który w ich opinii nie jest organizacją terrorystyczną, ale organizacją walczącą o wolność i utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie. Erdoğan uznał, że jest to znakomita okazja do podniesienia swojego prestiżu nie tylko we własnym państwie, ale przede wszystkim w całym świecie arabskim. Nie jest to z jego strony jakaś nadzwyczajna wolta. Kwestia palestyńska zawsze była w Turcji nośnym tematem – zarówno politycznym, jak i społecznym. Ankara zawsze utrzymywała kontakty z Hamasem. Wspomagała tę organizację i społeczność palestyńską w różny sposób – zarówno politycznie, jak i materialnie. Erdoğan doskonale rozumiał, że żaden polityk, który chce się liczyć w świecie arabskim, nie może sobie pozwolić na bagatelizowanie tej kwestii. W ostatnim czasie, motywowany zapewne względami gospodarczymi, Erdoğan postanowił znormalizować stosunki z Izraelem. Turcja i Izrael miały wspólnie realizować projekty energetyczne. Tragedia ludności palestyńskiej w Gazie sprawiła, że Erdoğan stał się jednym z najbardziej atakujących Izrael polityków w świecie. Zaostrzył swoje stosunki nie tylko z Tel Awiwem, ale ze wszystkimi jego sojusznikami.

Natanjahu jak Hitler

Szczególnie zaatakował Stany Zjednoczone, które oskarżył o wspieranie Izraela. Antyizraelskie wypowiedzi Erdoğana spowodowały w tureckim społeczeństwie niespotykaną od dawna konsolidację i nasilenie się poczucia wspólnoty religijnej i historycznej z Palestyńczykami. Już dawno wszystkie siły polityczne Turcji nie zjednoczyły się i nie wydały bezprecedensowej deklaracji potępiającej Izrael. Podpisali ją, oprócz partii rządzącej, przedstawiciele całej opozycji – od kemalistów po Kurdów.

Liderzy partii opozycyjnych zaczęli wręcz konkurować ze sobą w antyizraelskiej retoryce. Zarzucają oni Izraelowi popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości. Premier Izraela Benjamin Netanjahu został porównany do Adolfa Hitlera. Sam Erdoğan wezwał międzynarodową społeczność do wywarcia nacisku na Izrael, by ten ostatni zaprzestał działań w Gazie. Dotychczas Erdoğan w stosunkach z Izraelem nie wychodził poza sferę retoryki; jak będzie teraz, nie wiadomo.

Najnowsze