W Polsce zaradność i rozwiązywanie w pojedynkę problemów jest źle odbierane przez urzędników, czego najlepszym dowodem jest przypadek 16-latki. Dziewczyna sprzedawała wiśnie z sadu dziadka, by zarobić na szkolną wycieczkę. Sanepid postanowił „nagrodzić” tę postawę karą. Sąd wydał niedawno werdykt.
16-letnia Marysia postanowiła sprzedać wiśnie z sadu jej dziadka, który prowadził sklep w Lubnie, aby zebrać pieniądze na wycieczkę szkolną. Jej rodzice poparli ten pomysł. W ciągu dwóch dni sprzedała kilkanaście kilogramów owoców.
Jednak trzeciego dnia na miejscu pojawił się sanepid. Jej pracownice stwierdziły, że narusza przepisy, bo nie ma książeczki sanepidu. Zażądały od ojca dziewczynki zapłaty mandatu w wysokości 100 zł. On się nie zgodził i sprawa poszła do sądu.
Po kilku dniach sprawa Marysi wywołała duże zainteresowanie mediów w całym kraju. Dopiero wtedy ktoś z urzędników ruszył głową, a Główny Inspektorat Sanitarny zdecydował się zmienić żądanie kary z mandatu na pouczenie.
Ojciec Marysi, Piotr Szczepaniak, był ciągany po sądach. Wreszcie jednak może odetchnąć. Sąd Rejonowy w Wałczu stwierdził, że jest niewinny.
Jak informuje TVN 24, obrońca Jan Adamczyk, argumentował, że nie można mówić o pouczeniu, jeśli nie doszło do wykroczenia. Wskazał, że zarzuty Głównego Inspektoratu Sanitarnego dotyczyły sytuacji typowej dla pracodawcy, a Pan Piotr nie prowadził działalności ani nie zatrudniał córki. Dodał też, że wiśnie nie były własnością ojca dziewczynki ani nie pochodziły z jego sadu. Sprzedaż też nie miała miejsca na jego terenie.
W końcowej części obrony zaznaczył również, że działanie Marysi nie było społecznie szkodliwe.
Sąd zgodził się z tymi argumentami i orzekł w swoim postanowieniu, że pracownice sanepidu nie wykonały należycie swoich obowiązków, ponieważ tata Marysi nie był przedsiębiorcą, a handel przydrożny nie był szkodliwy.