Chwila szczerości czy fatalna wpadka polityka ustępującego obozu rządzącego? Marcin Horała powiedział, że jeśli ktoś „ukradł niezgodnie z procedurami” to musi pieniądze oddać.
Horała gościł w TVN24, gdzie jednym z poruszanych tematów były wrześniowe premie w spółkach skarbu państwa, które niektórzy odebrali jako specjalny dodatek przed wyborami mający zachęcić do głosowania na „jedynie słuszną” partię. Wypłacone we wrześniu dodatkowe pieniądze pracownikom Orlenu czy Grupy Azoty przedstawiono jako „świąteczna premia”.
Horała z PiS zapewniał, że premie nie mają nic związanego z wyborami, bo w poprzednich latach też były przyznawane.
– To jest kolejny przykład manipulacji (…). Nie jest mi znana jakakolwiek procedura, która byłaby teraz wymyślona czy nowa. Są różnego rodzaju procesy, regulacje. One się dzieją i one muszą się dziać – mówił polityk.
Prowadząca rozmowę red. Diana Rudnik drążyła jednak temat. – Czy jeśli zostaną stwierdzone nieprawidłowości, to czy te osoby powinny zwrócić pieniądze do budżetu państwa czy nie? Czy to co zostało wypłacone, przepadło? – dopytywała.
– Jeśli ktoś cokolwiek ukradł niezgodnie z procedurami, no to oczywiście, że musi oddawać – odparł wiceminister Horała. A jeśli ukradł zgodnie z procedurami, to co wtedy? Tego wiceminister Horała już nie dopowiedział. Zapewniał jednak, że żadnych procedur przy wypłacaniu pieniędzy nie złamano.
Według Pana Horały, jeśli ktoś coś ukradł „niezgodnie z procedurami”, to musi oddać. Czy Pan minister sugeruje, że za rządów PiS funkcjonowały „legalne” kradzieże? I, że jak ktoś coś ukradł, to wystarczy, że odda, bez konsekwencji?
Źródło: TVN24 pic.twitter.com/OCqlooUReH
— Agnieszka Pomaska (@pomaska) November 5, 2023