Paweł Wojtunik, były szef CBA z ramienia PO, twierdzi, że służby w ostatnich dniach kampanii inwigilowały głównie polityków Trzeciej Drogi. Mariusz Kamiński, obecny szef służb z ramienia PiS, twierdzi, że to bzdury i kieruje zawiadomienie do prokuratury.
„Dość kłamstw. Ani CBA, ani żadna inna podległa mi służba nie inwigilowała opozycji. W związku z tymi insynuacjami CBA kieruje zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez P. Wojtunika przestępstwa z art. 212 KK” – napisał w poniedziałek na Twitterze/X minister Kamiński.
Artykuł 212 Kodeksu karnego mówi o zniesławieniu. Ściganie takiego przestępstwa odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Jeżeli sprawca dopuszcza się takiego czynu za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Kodeks karny przewiduje, że w razie skazania za takie przestępstwo sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.
Podsłuchy opozycji? Co twierdzi Wojtunik
W sobotę wieczorem były szef CBA Paweł Wojtunik w TVN24 powiedział, że z kilku źródeł otrzymał informacje o spotkaniu w ośrodku szkoleniowo-konferencyjnym CBA w Lucieniu (woj. mazowieckie), podczas którego miały zapaść decyzje o masowym stosowaniu kontroli operacyjnej wobec przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych.
Podsłuchy miałyby być zakładane na pięć dni – co zgodnie z prawem można zrobić bez kontroli sądu, jedynie za zgodą prokuratora generalnego.
Wojtunik w TVN24 pytał – kierując pytania do koordynatora służb specjalnych i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego – czy prawdą jest, że zapadły wtedy „decyzje, dyspozycje, wydano zalecenia” były szczególnie skierowane na Trzecią Drogę. Pytał też czy minister koordynator służb specjalnych lub jego zastępca w takim spotkaniu uczestniczyli.
„Czy te zalecenia płynęły z góry, czy o takich ewentualnych zaleceniach i pomysłach wiedzieli, akceptowali, czy się ewentualnie na nie godzili” – mówił Wojtunik.
Pytał też, czy podobne „zalecenia i pomysły masowego stosowania kontroli operacyjnej” były przekazywane i takie podsłuchy były realizowane przez ABW, SKW, policję czy inne służby posiadające uprawnienia operacyjne.
Zadał też pytanie, czy jeżeli prawdą jest, że te środki zostały zastosowane, to informacje z nich były przekazywane innym politykom i wykorzystane w prowadzonych negocjacjach i działaniach politycznych.
Zaznaczył, że jeżeli odpowiedź na którekolwiek z tych pytań jest pozytywna, „to możemy mówić o ryzyku powstania spisku i zamachu ze strony przedstawicieli władzy wykonawczej, przy wykorzystaniu służb specjalnych, na legalnie, demokratycznie wybranych przedstawicieli władzy ustawodawczej”.
„To są informacje, o których powiedziało mi kilka osób od siebie niezależnych. Natomiast oczywiście nie ma żadnego mechanizmu, żeby te informacje zweryfikować, oprócz tego, żeby rządzący, koordynatorzy tę sprawę wyjaśnili” – powiedział w TVN24 Wojtunik.
Mówił, że zadając pytania nie przesądza, czy to prawda, czy nie i sam nie jest w stanie ocenić wiarygodności tych informacji, ale skala ewentualnych nieprawidłowości wymaga, aby ta pogłoska została jak najszybciej wyjaśniona, zdementowana albo potwierdzona.
Odpowiedź Żaryna
Zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w sobotę wieczorem zapewnił, że pytania – informacje Wojtunika są nieprawdziwe, a służby działają zgodnie z prawem. Żaryn komentując słowa b. szefa CBA powiedział wtedy, że w jego ocenie Wojtunik od kilku dni wykorzystuje swoje wywiady do szerzenia kłamstw i insynuacji pod adresem służb.
„Tym razem Wojtunik kolportuje kłamstwa dotyczące rzekomej inwigilacji opozycji w okresie wyborów. To nieprawda. Służby specjalne działają w granicach prawa i w oparciu o przepisy” – zapewnił zastępca ministra koordynatora służb specjalnych.
Dodał, że Wojtunik sam przyznając, iż nagłaśnia docierające do niego plotki „kompromituje się”. „Ale jego działalność, wspierana przez media i część polityków, przede wszystkim szkodzi Polsce” – ocenił sekretarz stanu w kancelarii premiera.
Minister w KPRM zaznaczył wówczas, że uważa, iż „szerzenie podobnych kłamstw godzi w bezpieczeństwo Polski i jest obliczone na podburzanie opinii publicznej i destabilizację społeczeństwa”. „Te działania budzą sprzeciw i są niegodne” – dodał.