Gdy to piszę, mamy ostatni dzień na wykonanie ultimatum JE Donalda Trumpa – skierowane zresztą bardziej do Ukrainy niż do Rosji – bo Ukrainie może zagrozić, że USA zabierze swoje zabawki i pieniądze i „niech sobie Zełenski wojuje, jak Mu serduszko każe” – a czym może zagrozić Rosji? Że amerykańskie instytucje finansowe zabiorą $300 mld, które Rosja nieopatrznie w nich trzymała? To nie byłby ruch popularny w USA, gdzie się szanuje cudzą własność. Lepiej wstawić to do Planu Pokojowego, by Rosja to dobrowolnie podpisała.
Zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie są potężne siły grożące swoim prezydentom, gdyby podpisali się pod tym Planem. Ale też z drugiej strony obydwa państwa są już wyczerpane, bo to już trwa tyle co wojna światowa. Do tego Anglia, Francja i Niemcy chcą rewizji tego planu na korzyść Ukrainy…
Przypominam Traktat z San Stefano. Rosja ogromnym wysiłkiem wyzwoliła Rumunię, Bułgarią, Hercegowinę i Grację. Podpisała już traktat pokojowy z Turcją… i wtedy mocarstwa europejskie zażądały konferencji, na której traktat zrewidowano na korzyść Turcji – na czym najgorzej wyszła Bułgaria.
Myślę, że teraz nie da sobie jeździć po nosie. Jednak pisanie o konsekwencjach jest teraz przedwczesne, więc może o sprawach ogólnych?
Śp. Jerzy Bernard Shaw zauważył kiedyś, że „ludzie rozsądni dopasowują się do świata takiego, jaki jest. Ludzie nierozsądni chcą go zmieniać wedle swojej woli. Dlatego wszelki postęp osiągany jest wyłącznie dzięki ludziom nierozsądnym”.
Ja właśnie jestem takim nonkonformistą – i otwarcie mówię, że skoro uważam, że lepszy byłby świat inny niż obecnie – to byłbym nieuczciwym człowiekiem, gdybym nie pragnął zmienić go na taki, który uważam za właściwy. Więc się staram. Mury rozwalają się, gdy dostatecznie długo wali się w nie głową.
Bo trzeba pamiętać, że społeczeństwo, jak każdy żywy organizm, zajmuje jakąś niszę w obecnym świecie. Dlaczego zajmuje to miejsce, a nie sąsiednie? Bo w sąsiednim jest gorzej. Dlatego wszelkie próby stopniowych zmian, na które łaskawie godzą się ludzie rozsądni, nic nie dają: społeczeństwo musi wrócić do poprzedniego, optymalnego lokalnie stanu.
Dlatego NIC nie zostało z reform śp. Małgorzaty Thatcherowej i śp. Ronalda Reagana. Reformy śp. Mieczysława Wilczka i Xiǎo-Píng Dènga przykrywa kurz znacznie grubszy niż grubość tekstów ich reform. Jedynie w Chile 14 grudnia wygra (i to zapewne z dużą przewagą) p. Józef Antoni Karp, który mówi, że reformy śp. gen. Augusta Pinocheta były dobre i słuszne. Ale ludzie musieli przeżyć dwoje socjalistycznych prezydentów, by dojść do takiego wniosku.
Amerykanie doszli do tego w ubiegłym roku, gdy szykowała się już rewolucja (na razie „lutowa”) obalano już pomniki, policja musiała klękać i przepraszać Czarnego Luda, a p. Kamala Harris już szykowała się do roli Kiereńskiego w spódnicy. W Rosji zabrakło wtedy śp. Piotra Stołypina, zamordowanego wspólnie przez rewolucjonistów i Ochranę, śp. Mikołaj II był słabym carem (i nawet – wiedząc o tym – wzdragał się przed objęciem Tronu!) – nieudana wojna – i wyszła z tego rewolucja.
Amerykanie z rozpaczy wybrali więc JE Donalda Trumpa – wprawdzie narwaniec, ale przynajmniej nie socjalista. Zobaczymy, jakie będą tego skutki. Pesymiści powiadają, że mogą być takie, że następne wybory wygra p. sen. Bernard Sanders – typowa galicyjska żydo-komuna.
A może ktoś taki jak p. Mikołaj „Nick” Fuentes, czyli narodowy socjalista? Gdyby u władzy był pryncypialny prawicowiec, jak p. sen. Rafał „Ted” Cruz, czy b. v-prezydent Michał „Mike” Pence – to narodowy socjalista nie miałby szans. Jednak chaotyczne rządy JE Donalda Trumpa: co drugi ruch dobry, co drugi koszmarny – nie ukazują ludziom żadnej prostej wizji. A p. Fuentes ma – i jest to wizja prosta: wszystkiemu winni Żydzi.
I jest ku temu ogromna podstawa. Zarówno wewnętrzna – tacy, jak p. Sanders budują w USA komunizm – ale i lepiej widoczna zewnętrzna: Stany Zjednoczone chodzą w uprzęży Izraela i lobby żydowskiego. Bardzo wielu Polaków, pamiętających ustawę 447, ochoczo na p. Fuentesa zagłosuje.
Ale najważniejsze jest jedno:
Społeczeństwo jest żywym organizmem. Gdy jakieś lobby próbuje pchać je w jakimś kierunku – reaguje próbą powrotu. I to jak z wahadłem: im większe wychylenie w jedną, tym większe wychylenie w drugą.
Może więc nastąpić to, przed czym ostrzegałem (i ostrzegam głównie w Polsce): przywileje dawane jakiejś grupie skończą się represjami w stosunku do tej grupy. Co najzabawniejsze: Murzyni, których żydokomuna stara się używać do rozwalania patriarchalnego społeczeństwa WASPów, są w ogromnej większości anty-semitami!
Więc może być ciekawie. L*d to przecież potwór łaknący krwi…
Zupełnie inaczej jest w Anglii. Tu nadal rządzą socjaliści, wydający gigantyczne pieniądze na socjal, na zbrojenie (bo chcą opłacać Ukraińców – i, jak się da – Polaków) by walczyli z Rosją. Ostatnim ich wyczynem jest budżet, w którym przewidują wzrost podatków o ₤26 miliardów. Brytyjczycy chwytają się za głowy.
Problem w tym, że w Wielkiej Brytanii ogromną część wyborców stanowią imigranci – z reguły ludzie prymitywni, podatni na lewicową propagandę. A jest też i sporo rdzennych Brytyjczyków, którzy lubią dostawać zasiłki. Sytuacja zaczyna przypominać – a nawet jest gorsza – rok 1979, gdy lady Małgorzata musiała ratować Zjednoczone Królestwo przed pełną zapaścią – ale wtedy nie było tylu imigrantów…
…a i teraz nie widać na horyzoncie śp. Małgorzaty Thatcherowej!
Moim zdaniem: jedyna nadzieja dla Królestwa to przekazać władzę muzułmanom. Nie ulicznemu motłochowi – tylko poważnym imamom, którzy wprowadzą szariat. Znikną wszystkie podatki dochodowe, znikną gwałty na ulicach (kara śmierci!) znikną drobne kradzieże (ucinanie rąk) zniknie feminizm i panoszenie się LGBTQZ – powróci normalność.
A za 200 lat pomyśli się o rekonkwiście…
Oczywiście jest i druga możliwość: wywalić wszystkich imigrantów. Tylko nikt się tego nie podejmie – a poza tym prędzej imigranci wywalą Brytyjczyków. Może Szkoci się nie dadzą…