Rewizja granic? Michalkiewicz: Musielibyśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, co…

Kategoria:

UWAGA! Tekst zdemonetyzowany!
CENZURA

Szanowny Czytelniku! Czytasz artykuł, w którym musieliśmy wyłączyć reklamy. Został on uznany za nienadający się do monetyzacji, zbyt kontrowersyjny, niepoprawny politycznie itd. Rozważ wsparcie Fundacji Najwyższy Czas, która pomaga utrzymywać portal nczas.info / nczas.com (KLIKNIJ)

W serii pytań od widzów padło jedno dotyczące ewentualnej rewizji polskich granic. Stanisław Michalkiewicz odniósł się do niego, wskazując, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. – Wybijmy sobie z głowy postjagiellońskie mrzonki – apelował.

„Czy obecne granice Polski są według pana w porządku, czy może zrobiłby pan jakiś rewizjonizm, np. Kresy od Ukrainy lub Królewiec od Rosji?” – pytał jeden z widzów.

CENISZ SOBIE WOLNOŚĆ SŁOWA? MY TEŻ!

Środowisko skupione wokół pisma "Najwyższy Czas!" i portalu NCzas.com, a także NCZAS.info od lat stoją na straży konserwatywno-liberalnych wartości. Jeżeli doceniasz naszą pracę i nie chcesz pozwolić na to, aby w Internecie zapanowała cenzura – KLIKNIJ wesprzyj naszą działalność. Każda złotówka ma znaczenie!

– Gdybyśmy chcieli od Ukrainy Kresy odzyskać, to musielibyśmy sobie z góry odpowiedzieć na pytanie, co zrobić z banderowcami, którzy tam mieszkają. Bo to nie są ludzie, którzy mają do Polski i do polskości stosunek neutralny. Ich stosunek do Polski i do polskości jest przynajmniej nieufny, żeby nie powiedzieć wrogi. No i trzeba by było coś z tym fantem zrobić – wskazał publicysta.

– Już przed wojną polskie państwo miało trudności tam, a cóż dopiero teraz – dodał Michalkiewicz.

Wskazał nie tylko na ukraiński, ale także na litewski nacjonalizm. – Byłem niedawno, odbywałem taką podróż sentymentalną na Litwę. No i co się okazało? – mówił.

– Na Litwie całej jakiś zabytek jest – i to związany ze wspólną historią polsko-litewską – tablice informacyjne są po litewsku, po angielsku, ewentualnie po rosyjsku. W języku polskim nie ma ani jednej, ani jednej – podkreślił.

– Co więcej, w Wilnie idziemy do restauracji, połowa stolików jest wolna, a kelner, który nie rozumie po polsku ani słowa, mimo że tam polscy turyści się przez Wilno przewalają i Polacy przecież mieszkają, to on ani słowa, po angielsku nas informuje, że wszystkie miejsca są zarezerwowane. Oczywiście nieprawda. Nie chciał nas obsłużyć. I to jest nagminne – opisywał.

– Zwiedzamy zamek w Birżach, no i tam jest takie muzeum, zbrojownia przy tym zamku w Birżach, radziwiłłowskim, no i tam m.in. jest figura husarza. I jaka informacja jest? Że tacy żołnierze, tzn. husarze, byli w wojsku litewskim i tatarskim. O żadnym wojsku koronnym polskim ani słowa, a przecież w tatarskim husarzy żadnych nie było. To jest po prostu kłamstwo ordynarne. To po prostu graniczy z takim niezamierzonym efektem komicznym, groteskowe to jest, ale jest – wskazał.

– A cóż dopiero na Ukrainie, gdzie w każdej dziurze są pomniki Bandery i na każdym gmachu publicznym wizerunki Bandery i Konowalca – podkreślił.

– Wybijmy sobie z głowy postjagiellońskie mrzonki (…) i wszystkie takie o unii itd. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Z ubolewaniem o tym mówię, ale taka jest prawda – skwitował Michalkiewicz.