4 października Franciszek przedstawił adhortację „Laudate Deum”, czyli „Chwalcie Boga”. Jednak tytuł niezbyt przystaje do treści w niej zawartej. Jest to bowiem iście religijny dokument wychwalający pseudoekologiczne brednie i de facto wspieranie ekoterroryzmu, z którym zachodni świat sobie nie radzi. A ponieważ jest to tekst Franciszka, nie jest to niestety niczym zadziwiającym.
Pontyfikat Franciszka wywołuje wśród katolików mnóstwo kontrowersji na wielu płaszczyznach, choć okraszony jest pięknymi, ale pełnymi hipokryzji frazesami.
Kontrowersyjny pontyfikat
Osobiście nie mogę nie wspomnieć chociażby o niesławnym motu prioprio „Traditionis custodes”, czyli „Opiekunowie Tradycji” z lipca 2021 roku. Pięknie brzmiąca nazwa wprowadziła dokładnie odwrotność tego, co głosi. Oto Franciszek bowiem, odwołując się do Tradycji, de facto poważnie ograniczył wiernym dostęp do Mszy świętej w rycie trydenckim. Większość ludzi nie ma realnie możliwości pójścia więc na normalną Mszę świętą, tylko musi chodzić na dziaderskie próby robienia tanich skeczów przez księży, którzy się do tego nie nadają i którzy wyraźnie do Mszy świętej się nie przygotowują, skupiając się na zapewnieniu rozrywkowego charakteru Liturgii, co nie powinno mieć miejsca.
Oczywiście to nie jedyny przypadek kontrowersji. Franciszek ogłosił, że rzekomo wcześniej Kościół się mylił, dopuszczając w pewnych sytuacjach karę śmierci i teraz to dopiero Argentyńczyk odkrył wolę Boga, jakoby kara śmierci miała być zawsze niedopuszczalna. Oczywiście to bzdura, niemniej tak wygląda jego stanowisko w tej sprawie, choć nigdy w ten sposób sam tego nie określił.
Pamiętamy wszyscy przy okazji synodu amazońskiego słynne czczenie pogańskiego bożka Pachamamy. Żaden papież nie kłaniałby się w najlepszym razie symbolowi zabobonów, a w najgorszym demonowi. Franciszek jednak wie lepiej, a dwa tysiące lat rozważań, filozofii, teologii i nauczania Kościoła wymięka przy „chłopskim rozumie” hierarchy z Argentyny.
Zarzuty herezji kanonicznej
Kontrowersje jednak to nie wszystko. Franciszkowi postawiono w 2019 roku kilka zarzutów herezji kanonicznej. Postawili je duchowni i świeccy teologowie. Wśród nich byli m.in. jeden z najbardziej znanych teologów w świecie anglojęzycznym ks. Aidan Nichols, ks. Thomas Crean, ks. John Hunwicke, prof. John Rist, dr Anna Silvas, prof. Claudio Pierantoni, dr Peter Kwaśniewski i dr John Lamont.
Franciszkowi zarzucono wówczas wygłoszenie siedmiu tez, które są w sposób oczywisty heretyckie. Nie będę ich wymieniał, gdyż dokładną treść listu z zarzutami, również w języku polskim, można odnaleźć w Internecie.
Ważna jest reakcja Franciszka i Watykanu na te zarzuty. A właściwie jej brak. Papież oskarżony o herezję nadal urzęduje na Watykanie jakby nigdy nic. Być może to był sygnał do tego, że można przeprowadzać rewolucję w Kościele.
Ekologiczne odpały Watykanu
Od kilku lat w oficjalnych komunikatach Watykanu pojawia się termin „ekologiczne nawrócenie”. Przez długi czas nie bardzo było wiadomo, o co właściwie chodzi. Chociażby w serwisie „Vatican News” pojawiały się apele poszczególnych kardynałów jak i Franciszka, wzywających do „ekologicznego nawrócenia”.
Dopiero w 2021 roku przedstawiono próbę definicji tego określenia, choć jest ona niejasna. Jak czytamy na stronie laudatosimovement.org ekologiczne nawrócenie to „przemiana serc i umysłów ku większej miłości do Boga, siebie nawzajem i stworzenia. Jest to proces uznania naszego udziału w kryzysie społecznym i ekologicznym oraz działania w sposób, który pielęgnuje komunię, uzdrawiając i odnawiając nasz wspólny dom”. Na wspomnianej stronie definicję przypisuje się organizacji o nazwie Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska. Zalinkowany fragment jednak odsyła do nieistniejącej treści.
Początki tej ideologii – bo nauką Kościoła tego nazywać się nie powinno – mają sięgać Jana Pawła II. A konkretnie jednego jego przemówienia z 17 stycznia 2001 roku podczas audiencji generalnej. Wówczas papież użył określenia „nawrócenie ekologiczne”.
Jednak od ekologii, o której mówił Jan Paweł II współczesna pseudoekologia różni się znacząco. Jan Paweł II wyraźnie zwracał uwagę na konieczność godnego życia człowieka. To tzw. ekologizm płytki, który jak najbardziej wpisuje się w naukę Kościoła. Należy dbać o przyrodę dla dobra człowieka. Przyroda jednak i cały świat ma służyć ludziom.
Współcześnie zaś klimatyczny zamordyzm opiera się na tzw. ekologizmie głębokim. Ten dzieli się na kilka nurtów i zależnie od tego, o którym konkretnie mówimy, stawia przyrodę na równi lub powyżej człowieka. I poparcie dla tegoż właśnie ekozamordyzmu wyrażają dziś hierarchowie z Franciszkiem na czele.
Pochwała ekoterroryzmu i lobby energetycznego
Te brednie niestety poparł Franciszek w „Laudate Deum”. Kontynuacja encykliki „Laudato si” z 2015 roku to nadanie aspektu religijnego ekoterroryzmowi. Franciszek straszy, że lada moment nadejdzie „apokalipsa ekologiczna”. Wzywa też do tworzenia ponadnarodowych organizacji mających kontrolować zarządzanie kryzysem (sic!) i wzywa do przyspieszenia transformacji energetycznej. De facto pochwala też ekoterrorystyczne akcje, o ile nie jest stosowana w nich przemoc.
Franciszek błędnie przekonuje w adhortacji, że globalne ocieplenie z pewnością istnieje i na pewno spowodowane jest przez człowieka.
– Niektóre diagnozy apokaliptyczne często wydają się nierozsądne lub niewystarczająco uzasadnione. Nie powinno nas to skłaniać do ignorowania faktu, że realna jest możliwość osiągnięcia punktu zwrotnego. Niewielkie zmiany mogą wywołać poważne, nieprzewidziane i być może już nieodwracalne zmiany z powodu czynników inercyjnych. Uruchomiłoby to ostatecznie lawinową kaskadę zdarzeń. W takim przypadku zawsze jest już za późno, ponieważ żadna interwencja nie może zatrzymać już rozpoczętego procesu. Stamtąd nie ma już odwrotu – przekonuje Franciszek w punkcie 17 adhortacji.
Remedium na taki scenariusz mają być ponadnarodowe organizacje. Miałyby one posiadać realną władzę.
„Nie należy mylić multilateralizmu ze światową władzą skoncentrowaną w jednej osobie lub elicie z nadmierną władzą: »Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym«. Mówimy przede wszystkim o »organizacjach światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka«. Chodzi o to, że muszą one być wyposażone w rzeczywistą władzę, aby »zapewnić« realizację pewnych niezbywalnych celów. W ten sposób powstałby multilateralizm, który nie zależałby od zmieniających się okoliczności politycznych lub interesów nielicznych kręgów, i który miałby stabilną skuteczność” – czytamy w punkcie 35.
Z kolei w punkcie 58 Franciszek pochwala ekoterroryzm. Jak przekonuje, „często, przy okazji konferencji klimatycznych, uwagę przyciągają działania tak zwanych grup »zradykalizowanych«”.
„Odrzucając wszelkie formy przemocy i instrumentalizacji, należy odczytywać w takich prowokacjach konieczność, aby społeczeństwo jako całość wywierało zdrową presję, ponieważ to każda rodzina powinna myśleć, że stawką jest przyszłość ich dzieci” – twierdzi Franciszek.
Jak więc należy żyć? Zdaniem Franciszka… jak w Chinach. To ten kraj jest dla obecnie zasiadającego na tronie Piotrowym Argentyńczyka wzorem. Dał temu wyraz w punkcie 72 „Laudate Deum”.
„Jeśli weźmiemy pod uwagę, że emisje na osobę w Stanach Zjednoczonych są około dwukrotnie wyższe niż w przypadku mieszkańca Chin, i około siedmiokrotnie wyższe niż średnia w najbiedniejszych krajach, możemy stwierdzić, że powszechna zmiana nieodpowiedzialnego stylu życia związanego z modelem zachodnim miałaby znaczący długoterminowy skutek. W ten sposób, wraz z bardzo potrzebnymi decyzjami politycznymi, bylibyśmy na drodze do wzajemnego uzdrowienia” – napisał Franciszek.
W Objawieniu świętego Jana czytamy, że będą pojawiać się fałszywi prorocy. I wiele osób takiego fałszywego proroka zwiastującego nadejście Bestii widzi we Franciszku. Czy tak jest – nie wiem. Wiem jednak, że Franciszek niewątpliwie odleciał w lewackie bzdury, mając głęboko w nosie nauczanie Kościoła, z którym po prostu walczy…