TYLKO U NAS. Mentzen: Walczymy o podium

– Politycy mówią w kampanii wyborczej różne rzeczy, a ludzie dają się oszukiwać. Proste i niskie podatki weszły na sztandary wszystkich partii, a one od lat je podnoszą i komplikują – mówi dr Sławomir Mentzen, prezes Nowej Nadziei i jeden z liderów Konfederacji, w rozmowie z Jakubem Zgierskim. Publikujemy pierwszą część wywiadu z politykiem. Druga już jutro (13.10.2023 r.)

Jakub Zgierski: Jakie są nastroje w Konfederacji, biorąc pod uwagę to, że jesteśmy już na finiszu kampanii wyborczej?

Dr Sławomir Mentzen: Sam finisz to pewne zmęczenie, ale i nadzieja, bo sondaże są na wysokim poziomie – liczymy na dwucyfrowy wynik.

Sondaż United Surveys dla RMF FM i „DGP” (najnowszy przed wysłaniem „NCz!” do druku) wskazuje, że Konfederacja może liczyć na 10 proc. poparcia. Czy badania to badania, a w rzeczywistości wynik wyborczy będzie o wiele lepszy?

Wydaje mi się, że jest małe prawdopodobieństwo, abyśmy osiągnęli duży dwucyfrowy wynik. Już 11-12 proc. to byłby sukces.

Jakie są Pana przewidywania co do wyników innych komitetów? Słyszałem głosy wskazujące na to, że Trzecia Droga może nie przebić progu 8 proc. i w ten sposób nie wejść do Sejmu, dając jednocześnie trzecią kadencję obozowi władzy.

Według moich przewidywań i badań, do których mam dostęp, Trzecia Droga bez problemu przebije próg.

A co z resztą?

PiS wyraźnie wygra (ponad 30 proc.), za nim PO (ok. 30 proc), a potem Konfederacja (ok. 10 proc.), Trzecia Droga i Lewica. Właśnie w tej kolejności. Walczymy o trzecie miejsce.

W czwartek, 12 października, zaczyna Pan trasę Piątka z Mentzenem. W ciągu dwóch dni ma Pan zamiar odwiedzić całą Polskę. Jak to możliwe?

Będę przemieszczał się helikopterem z miasta do miasta. Będę w pięciu miastach dziennie. Pierwszego dnia Gdańsk, Szczecin, Poznań, Łódź i Warszawa, a drugiego – Lublin, Rzeszów, Wrocław, Katowice i Kraków.

Wspomniał Pan, że poruszając się helikopterem, będzie Pan emitował bardzo dużo CO2. Czy to pstryczek w nos dla ekologistów?

Lewicowym fanatykom klimatu na pewno się to nie spodoba. Ciekawe jest jednak to, że ci sami ludzie nie mają nic przeciwko, żeby miliarderzy i celebryci latający na różnorakie fora ekonomiczne używali do tego celu swoich prywatnych odrzutowców. To wskazuje na standardową u lewicy hipokryzję.

Czy Prawo i Sprawiedliwość mogło jakoś osłabnąć za sprawą dwóch niedawnych afer? Mam na myśli handel wizami oraz miażdżący raport Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że wielu Polaków dostało wadliwe szczepionki, nienadające się do użycia.

Cała kampanii wyborcza PiS-u to wzbudzanie nienawiści do Donalda Tuska. Najsilniejszą motywacją wyborców obozu władzy jest to, aby nie wrócił Tusk. Jak się ma takie motywacje i jest się codziennie bombardowanym propagandą przez TVP i inne prorządowe media, to trudno nagle zmienić zdanie. Te ponad 30 proc. to zabetonowany elektorat PiS, który bez politycznych wstrząsów się nie obniży.

Czy w takim razie można w jakiś sposób pozyskać niezabetonowanych wyborców tzw. Zjednoczonej Prawicy?

Pytanie, czy jest wiele takich osób. Z naszych wewnętrznych badań wynika, że elektorat PiS-u jest zmobilizowany i trudno kogoś stamtąd pozyskać.

To czy w takim razie są jakieś inne kierunki, z których można czerpać?

Mamy wspólny elektorat z Trzecią Drogą oraz walczymy o niezdecydowanych. Zwyżka Trzeciej Drogi wskazuje, że nasi wyborcy odeszli właśnie do nich albo do niezdecydowanych.

Trzecia Droga to przecież stare, dobre Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL), a do tego Szymon Hołownia, który wywodzi się z kręgów celebryckich TVN. Skąd zatem ten wspólny elektorat?

Wielu wyborców nie chce ani PiS, ani PO. Z punktu widzenia mało zorientowanego wyborcy Trzecia Droga to siła, która jeszcze nie rządziła. Kosiniakowi-Kamyszowi udało się sprzedać ludziom bajkę, że PSL jeszcze nigdy nie rządziło i jest antysystemowe.

Wróćmy na chwilę do prognozowanego wyniku wyborczego. Jakiś czas temu w „Najwyższym CZASIE!” mieliśmy okładkę, która wskazywała, że możliwe jest nawet 20 proc. Teraz mówi Pan jednak o 11-12 proc. jako pewnym sukcesie. Czy zmieniło się Pana spojrzenie na tę kwestię?

Nigdy nie mówiłem, że będzie możliwe 20 proc. poparcia. Maksymalnie dawałem 15, ale i tego nie uda się zrealizować. Trzeba zwrócić uwagę na to, że między lipcem a sierpniem poparcie spadło nam o ok. 4 punkty proc. Odpłynął od nas elektorat, który przypłynął wiosną. To głównie elektorat kobiecy, na który wpływ miały nieprzewidywalne i głośne wydarzenia w trakcie kampanii wyborczej.

Jakie to nieprzewidywalne i głośne wydarzenia?

Kobiety, które chciały na nas głosować, mające nadzieję na kogoś nowego, kto obniży podatki i zlikwiduje ZUS, zostały przekonane, że traktujemy je jak dobytek, a do tego będziemy jeść psy.

Ta afera z psami aż tak wpłynęła na notowania Konfederacji?

To był pierwszy taki punkt. Kobiety uwielbiają zwierzęta i nie wyobrażają sobie, że ktoś może je jeść. Jeśli to robi, to znaczy, że jest nieprzewidywalny i może mieć inne dziwne pomysły, więc nie warto obdarzać go zaufaniem i oddawać na niego głosu.

Czy ma Pan żal do prezesa Janusza Korwin-Mikkego, że pojawił się na spotkaniu Patriarchatu, nawet jeśli był tylko słuchaczem na widowni?

Nie dało się tego przewidzieć. Janusz Korwin-Mikke też nie mógł przewidzieć, co będzie tam powiedziane. Po prostu nieszczęśliwy przypadek. Takie rzeczy się zdarzają.

A wypowiedź posła Dobromira Sośnierza ze strzelaniem do nielegalnych imigrantów? Oczywiście nie jest kontrowersyjna, ale media zrobiły swoje.

Nie widzę tu nic złego – to była dobra wypowiedź. Polacy nie chcą masowej imigracji z krajów odmiennych kulturowo, bo widzą, co się dzieje np. w Szwecji. Kobiety boją się jeździć Uberem, drastycznie rośnie przestępczość. Nasze stanowisko jest jednoznaczne – nie chcemy multikulturowego społeczeństwa.

Druga część wywiadu jutro (13.10.2023 r.)